Forum www.kropki.legion.pl Strona Główna www.kropki.legion.pl
Forum gry w kropki -
KLIKNIJ I ZAGRAJ W KROPKI ON-LINE
Zasady gry

 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kropki vs go cz.2
Idź do strony Poprzedna  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następna
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kropki.legion.pl Strona Główna -> Hydepark
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kaisuj



Dołączył: 30 Lis 2002
Posty: 276
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pon Cze 02, 2003 9:11 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

hehe, ja wniklem, ale za to nie wiedzialem, ze jest najlepszy.
Kolejny swietny odcinek. Jak czytalem, to jakos odruchowlo sprawdzilem, czy aby na pewno mam wszystkie czlonki na miejscu, czy tez moze jakis mi odrabano, podczas gdy zlopalem piwo....
I prosze bez insynuacji z tymi czlonkami:)) Wszystko mam na miejscu:)
Powrót do góry
 
 
Hitman



Dołączył: 03 Cze 2002
Posty: 145
Skąd: Retired Dotman

PostWysłany: Wto Cze 03, 2003 4:32 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kaisuj, a śnią Ci się w nocy pożary Laughing
Powrót do góry
 
 
Kaisuj



Dołączył: 30 Lis 2002
Posty: 276
Skąd: Lublin

PostWysłany: Sro Cze 04, 2003 7:05 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mnie to sie takie rzeczy w nocy snia, ze mozna by oddzielne forum zalozyc, gdzie moglbym sie rozpisywac w nieskonczonosc, ale pozary mi sie jakos nie snily.
Powrót do góry
 
 
radji



Dołączył: 17 Cze 2002
Posty: 556
Skąd: z Siedlec

PostWysłany: Sro Cze 04, 2003 3:14 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

„ U zakonnicy Mary”, tak nazywał się chyba najlepszy burdel w golandzie, znajdował się na przedmieściach gopolis. Z czasów sprzed wojny przychodzili tam wszyscy, goiści i kropkowicze. Burdelmama Mary miała najlepsze prostytutki i dbała o to by te nie roztyły się za bardzo. W jej domu rozpusty można było wybierać z około pięćdziesięciu pieknych kobiet których fantazje erotyczne były nad wyraz rozbudowane. W mieście powiadano że jeśli „mały” odmówi ci posłuszeństwa to nie chodź do lekarza, idź do Mary ona ma na to lekarstwo. I faktycznie leczyło się u niej wielu młodych i starych. Po wojnie interes nieco upadł, gdyż burdel według prawa, mogli odwiedzać wyłącznie goiści. Ale mimo to standard pozostał wysoki, bo jak się okazało Mary oprócz talentu do seksu miała również talent do prowadzenia interesów.
Dwóch mężczyzn weszło do przybytku Lady Mary, szybkim krokiem podeszli do lady za która stała młoda kobieta. Była wysoka i szczupła, jej piękną twarz przykrywały drugie czarne lokowane włosy.
- Witam Sandie- przywitał się jeden z męzczyzn z uśmiechem na twarzy.
- Cześć Seth – dziewczyna przywitała go w sposób który wskazywał by że seth jest częstym klientem lokalu.
- Kim jest twój przyjaciel, misiu.
- To Yddet – odpowiedział – przywitaj się Yddet
Chłopak zmieszał się lekko.
- Więc co cię tu sprowadza, seth? – zapytała po chwili
- Potrzeba – odpowiedział z uśmiechem
Dziewczyna również uśmiechnęła się nieznacznie.
- Długo noga blondyna – powiedziała, znając widocznie gust Setha – mam dla ciebie nową blondyneczkę, misiu.
- Niech będzie, znasz mnie lepiej niż ja.
- A co dla ciebie kochasiu?
- Średnia brunetka – wymamrotał Yddet
Nie czekali długo, zamówione dziewczyny zjawiły się po kilkunastu sekundach. Obie ubrane jedynie w białe szlafroki. Blondynka miała włosy do ramion, niebieskie duże oczy i mały lekko zadarty nosek. Uroda brunetki również była oszałamiająca, miała ona długie czarne kręcone włosy, oczy jej były koloru zielonego, twarz w przeciwieństwie do koleżanki miała bardziej okrągłą.
Razem z partnerkami udali się na pięterko, gdzie znajdywały się pokoje „uciech”. Był tam balkonik z którego widać było wszystko co się dzieje na dole. Dwie pary naturalnie zajęły oddzielne pokoje.
Pokoje do których się udali bynajmniej nie były bardzo umeblowane, prawdę mówiąc znajdowało się tam tylko łóżko. Ale było to bardzo ładne łóżko.
Gdy Ydeet znalazł się sam na sam z dziewczyna, ta pokazała że istotnie zna się na swoim fachu. Lekko pchnęła młodzika na łóżko, sama wolnym ruchem zdjęła szlafrok, ukazując swoje kształty, a miała co pokazywać. Powoli zbliżyła się do niego i w tym momencie...
... Drzwi z hukiem wypadły z futryn, w wejściu pojawił się mężczyzna, którego szpeciła blizna ciągnąca się przez lewe oko. Ydeet próbował sięgnąć po miecz leżący na podłodze, jednak bełt z kuszy przyczepionej do ręki człowieka z blizna przeszył go na wylot. Krzyk dziewczyny rozległ się po burdelu, Ydeet zacharczał i padł martwy.
Dookoła zrobił się harmider, mężczyzna wyszedł na korytarz, nagle z pokoju obok wyskoczył Seth, miał na sobie tylko majtki. Gdy był na balkoniku skoczył na dół, za nim z pokoju wypada dwóch innych.
- Kurwa Radji, jak mogłes mu dać uciec – krzykna jeden z nich
- Red łap go – krzykna Radji do mężczyzny z blizną
- Kurwa – zaklną Red – jak on wam mógł spierdolić.
Już cała trójka miała skakać za nim gdy w drzwiach pojawili się bracia Chocianow razem ze swoimi ludźmi. Uciekający Seth niemal wpadł na nich.
Damian wskazał mieczem trójkę.
Loko, Mruffka i Whistler ruszyli schodami na balkon, reszta grupy bliźniaków czekała na dole.
- Maaaq, radji – krzykną Red – za mną.
Wbiegli z powrotem do pokoju, gdzie Czerwony wykonal egzekucje na Ydeecie. Red kopniakiem otworzy okno. Cała trójka wyskoczyła przez nie, lądując na pobliskiej ulicy. Dookoła było pusto. Przebiegli pare metrów, Radji spojrzał za siebie, Loko, Mruffka i Whistler ruszyli za nimi. Nagle zza rogu wyskoczyła Leia. Zatrzymała się, po chwili goniąca
Trójka stała za nimi.
- Koniec drogi!!! – zaczęła kobieta
- pamiętasz mnie czerwony – dodała po chwili, zwracając wzrok ku Redowi
- Pamiętam – opowiedział – jak mniemam Leia,
Kobieta uśmiechnęła się drwiąco, obnażając miecz. Reszta zrobiła to samo.
Dwie grupy skoczyły ku sobie zajadle ,z wściekłością, na ich twarzach rysował się mord. Zakotłowało się wokół, krzyki i szczęk uderzających o siebie mieczy rozległ się wśród wcześniej panującej ciszy.
Maaaq ledwo unikną szybkiego cięcia Mruffki z prawej, odskakując odruchowo do tyłu. Zamachną się swym oburęcznym wielkim mieczem, atakując z pół obrotu. Mruffka unikneła ciecia, Whistler już nie, jego głowa poleciała w górę jak kamień z procy, lądujac kilka metrów dalej. Znów z krzyżował żelazo z dziewczyną.
Nagle wśród walczacych pojawili sie bliźniacy i Mkamińsk ze swym zaostrzonym na obu końcach kijem. Damian i Dominik skoczyli na Reda, który teraz ledwo parował ataki ich i Leii. Mkamińsk atakował Maaaqa.
Ciosy spadały na czerwonego zewsząd. Bracia i Leia atakowali rownocześnie z każdej strony, nagle Red poczół silny ból w barku, poczuł jak krew spływa mu po plecach, osuną się na kolana, parujac jeszcze kilka ataków przeciwnika. Leia usmiechnela się głośno i szyderczo szykujac się do ostaniego ciosu...
... krzyk jej rozległ się po dolinie, miecz wyslizna się z reki, która teraz broczyła krwia przebita beltem z kuszy. Kajsuj szybko naladował kolejny pocisk, wystrzelił, tym razem nie trafił.
Trzech konnych wpadło na walczących, rozdzielając w pół zadymę. Byli to Aros, Hitman i
Muslimek. Ten ostatni wbił się miedzy braćmi i leią chwytając czerwonego, po chwili obaj
siedzieli na kulbace, szybko wycia sobie droge ucieczki. Aros skoczył na Mkamińska, silnym uderzeniem powalił go na ziemię. Hitman zaatakował Mruffke i Loko. Radji i Maaaq dzieki temu mogło ulotnić się z pola walki, co w chwile potem uczynili. Dobiegli do Kajsuja i we trojke ruszyli w stronę swych koni znajdujących się na końcu miasta.
Hitman i Aros jeszcze chwile odpierali zarzartę ataki bliźniaków, Loko i Mruffki, po czym również póścili swe konie do galopu, wzdłuż wąskich ulic przedmieść miasta Gopolos.
Trwające ledwie kilka minut starcie zakończyło się.
- Skurwysyn!!! – krzyczała Leia trzymając się za ręke, na twarzy pojawił się grymas bólu – skurwysyn.
Trafiony w plecy Makmińsk również zwijał się z bólu. Nieco dalej od niego leżał skrócony o głowę Whistler.
- Kurwa pierdolona mać – klną pod nosem Damian – wpatrując się wzdóż drogi którą przed chwila przegalopowali Hit i Aros
Inni naturalnie również zadowoleni nie byli.
Tego dnia, na tej ulicy grupa pod wodzą braci Chocianow zauważyła że nie jest niepokonana.

c.d.n.
Powrót do góry
 
 
Thorr



Dołączył: 31 Maj 2003
Posty: 18
Skąd: Siedlce

PostWysłany: Pon Cze 09, 2003 1:04 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jak dla mnie to najlepszy rozdział!
Powrót do góry
 
 
TheBest78



Dołączył: 16 Lip 2002
Posty: 281
Skąd: z Pcimia Dolnego

PostWysłany: Pon Cze 09, 2003 3:40 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

nie obraź się Radji, ale jakoś się odłączyłem po 4 kawałku twojej sagi, jak znajde chwilkę postaram się nadrobić zaległości Laughing
a może byś tak z tego wav'a zrobił to bym se posłuchał Laughing Laughing Laughing
Powrót do góry
 
 
radji



Dołączył: 17 Cze 2002
Posty: 556
Skąd: z Siedlec

PostWysłany: Pon Cze 09, 2003 5:12 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

O co mam sie obrażać besti, jeśli bedziesz chciał przeczytasz, jeśli nie to nie. Wiem że prędzej czy później moje opowiadanie znudzi się, to normalne. W planach mam juz inna powieśc, ale to już nie na forum i nie w temacie kropek. MOze kiedyś ktoś uzna że jestem niezły i wyda cos mojego, a jeśli uzna że jestem cienias i żebym lepiej wzią za cos innego, odpowiem trudno i zastanowie sie powaznie nad dalsza moja pisarska karierą. Narazie pisze tu bo jak widza mam czytelników co mnie bardzo cieszy, ale wiem że to się zmieni i nie watpie że w najblizszym czasie.


p.s. pozdrawiam fanów Smile Smile Smile
Powrót do góry
 
 
ant22



Dołączył: 21 Lis 2002
Posty: 184

PostWysłany: Pon Cze 09, 2003 6:26 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Radji pisz dalej i czesciej! Przynajmniej mam co robic na chacie jak sie nudze:)
Powrót do góry
 
 
TheBest78



Dołączył: 16 Lip 2002
Posty: 281
Skąd: z Pcimia Dolnego

PostWysłany: Pon Cze 09, 2003 7:38 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

na długie jesienne wieczory jak znalazł....... Wink
Powrót do góry
 
 
Hitman



Dołączył: 03 Cze 2002
Posty: 145
Skąd: Retired Dotman

PostWysłany: Pon Cze 09, 2003 9:05 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tylko tyle, że jest prawie lato i wieczory są bardzo króxiutkie, a i tak sie fajnie czyta
Powrót do góry
 
 
radji



Dołączył: 17 Cze 2002
Posty: 556
Skąd: z Siedlec

PostWysłany: Wto Cze 10, 2003 9:13 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Noc była niespokojna, wielka nawałnica przechodziła przez wieś. Pioruny co chwile uderzały o ziemie, oświetlając przydrożne chaty, w których teraz panował mrok. Krople deszczu z hukiem uderzały o dachy, by po chwili spłynąć rynnami ku ziemi. Dukt przecinający wieś powoli zapełniał się wodą.
Oberża stała na skraju zabudowań i była jedynym budynkiem w którym tliło się światło. Mężczyzna wolnym krokiem skierował się ku niej. Miał na sobie długi szary płaszcz, twarz jego przykrywał kaptur.
Fala ciepła ogarnęła go gdy staną w drzwiach, w środku oprócz grubego wąsatego barmana siedziały jeszcze trzy osoby zajmujące stolik przy kominku. Teraz gdy stał w progu wszyscy przyglądali mu się wnikliwie.
- Można? – zapytał robiąc krok do przodu.
Barman zmierzył go wzrokiem.
- Proszę – odpowiedział po chwili, nieco ironicznym tonem.
Mężczyzna usiadł dalej od pozostałych klientów, ale na tyle blisko by słyszeć temat ich rozmowy, która przed chwilą im przerwał.
- Słyszałem o tej jatce – zaczą jeden z nich, gruby i łysy – ponoć dwóch zasiekali i samą Leie ranili.
- Widocznie nie z gorsze z nich zabijaki – wtrącił drugi, barczysty i wąsaty.
- Ludzie powiadali że skoczyli na siebie tak jak by chcieli sobie oczy powydłubywać, a mieczy to ponoć nie było widać tak szybko nimi wywijali, powiadam wam jak tutaj siedze, nie są to normalni ludzie, nikt kto z łona kobiety wyszedł, nie mógłby tak szybko mieczem wywijać.
- Co podać – przerwał nagle podsłuchiwanie barman.
Nieznajomy spojrzał na niego.
- Coś do jedzenia i kufel piwa.
Barman jeszcze przez chwile patrzył na niego krzywo, poczym wzruszył ramionami, odwrócił się na pięcie i ciężkim krokiem ruszył w stronę baru. Nieznajomy powrócił do słuchania, odzywał się wtedy trzeci z klientów, stary dziadek, z siwą brodą i znacznymi ubytkami w jamie ustnej.
- A słyszeliście o owym czleku co go zabliźnionym zwą – mówil wolno, niemal z trudem - ponoć diabeł to wcielony, ludzie powiadają ze sam jeden ponad setkę goistów ubił, a z ich uszu to se ponoć naszyjnik zrobił.
- Słyszałem ja wiele podobnych bzdur – odpowiedział barczysty - Wychowalem się w wieże go, ale przed wojna znalem ja niejednego kropkowicza i wiem że choć człeki to są niewierne, ale nie są to psychopaty
Dziadek widocznie oburzył się słowami które przed chwila usłyszał.
- Bluźnisz synu, jak możesz pozytywnie się o tych bezboznikach i sługusach belzebuba wypowiadać – głos jego drżał - Mówie wam że miast miecze z tymi demonami krzyzować, winniśmy ofiare w świątyni zlozyć i czekać aż bóg nasz owych diabłów do piekła wygna.
Barczysty parskną.
- Co datek pomoże? - zapytał
- Bierzcie – znów przed oczami nieznajomego staną właściciel przybydku, rzucając na stół talerz jajecznicy i kufel piwa. Chamstwo nie zdziwiło nieznajomego, w przydrożnych oberżach było ono normalnością.
Gdy barman odszedł zabrał się za jedzenie, wrócił również do słuchania mężczyzn siedzących przy kominku. A konwersacja stała się coraz bardziej ostra i zarzarta gdy temat zszedł na sprawy religii.
- Nie powinnem cie słuchać bluźnierco – ciągną dziadek – jak kapłan na mszy prawił, że im wiekszą hojność okażesz świątyni tym bóg jest ci skory bardziej pomóc.
- Co ma bóg do ...
- milcz bluźnierco.
Barczysty widząc że nic nie wskura, ucichł popijając piwo.
Wszyscy siedzący tej nocy w knajpie odruchowo zwrócili wzrok w strone drzwi, które w tej chwili otworzyły się. W progu staneło dwóch mężczyzn. Cien przykrywał ich twarze, gdy nagle błysk pioruna oświetlil je, wszyscy prócz nieznajomego wzdrygnelo się, gdy w świetle błyskawicy ujrzeli bliznę na twarzy jednego z nich, blizna ta ciągneła się przez lewe oko.
Mężczyźni wolnym krokiem zwrócili się w strone baru.
- Jak widze nie jest pora zbyt późna byśmy mogli tu kufel dobrego piwa wypić – człowiek z blizna zwrocił się do barmana.
Ten kiwna głową, wyraźnie przestraszony.
- To dobrze, więc proszę o piwo – rzucił miedziaka na stół i razem z drugim mężczyzna ruszyli w stronę jednego ze stolików.
- czyżby słynny generał Czerwony Red sztandar zaczą obracać się po tak nedznych spelunach – odezwał się niespodziewanie nieznajomy, wprawiając w oslupienie wszystkich, a szczególnie dwóch mężczyzn którzy obrzucili go pytającym spojrzeniem.
- A ktoś ty?
Nieznajomy wolno wyszedl z cienia, ukazując swą twarz.
- Red i Maaaq – powiedział ze śmiechem na ustach.
- Kibic – odpowiedział wyraźnie zaskoczony Red
Powrót do góry
 
 
radji



Dołączył: 17 Cze 2002
Posty: 556
Skąd: z Siedlec

PostWysłany: Wto Cze 10, 2003 9:14 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W knajpie spędzili całą noc, w tym czasie wypili trochę piw opowiadając przy tym historie ostatnich lat swojego zycia. Barman który wczesniej szorstko odnosil się do Kibica przybral teraz ton nadwyraz uprzejmy. Rankiem deszcz ustał, na niebie pojawiło się słońce, które z każdą godzina grzało coraz nieznośniej.
- Gdzie jedziemy? – zapytał kibic, gdy Red i Maaaq oporzadzali konie.
Obaj uśmiechneli się nieznacznie.
- Do naszej bazy – odpowiedział Maaaq
Nie minelo duzo czadu nim konie Reda i Maaaqa były gotowe do drogi, Kibic zabrał się z tym drugim, gdyz koń Maaaqa był o wiele wiekszy od konia Reda i zdecydowanie od niego wytrzymalszy.
Początkowo jechali duktem na otwartej przestrzeni gdzie mogli nieznacznie przyspieszyć, puszczając konie do niezbyt szybkiego galopu. Po niespełna godzinie jazdy, zjechali z drogi udając się w strone lasu, gdzie musieli poruszać się pieszo. Waskie i nieprzyjemne leśne dróżki nie dość że nie nadawały się do jazdy konnej, to jeszcze porośnięte bujnymi krzewami i chaszczami utrudniały w znaczniej mierze marsz. Szli tak dobrych kilka kilometrów, nim stanęli u wrót bazy, która jak się okazało była domem besta. Naturalnie ukryta wśród drzew, w miejscu mało odwiedzanym przez ludzi, faktycznie mogła uchodzić za bezpieczne schronienie.
Pierwszy dojrzał ich Radji siedzący na jednym z pieńków przy wielkim stole na zewnątrz domu. Widząc trzy osoby zbliżające się w strone kryjówki natychmiast podniusł leżąca obok kusze i wycelował w ich stronę.
- Kto?! - krzykną
- Spokojnie Radji to my! – odpowiedzial mu głos z oddali
Radji zapewne nie zaufał by byle odpowiedzi, ale z oddali poznał głos Maaaqa.
Szybko również poznał ich twarze, poza twarza trzeciego, nieznanego mu osobnika. Można powiedzieć że kojarzył twarz która coraz bardziej robiła się wyraźna, ale oczom swym nie dowieżał. Wątpliwości jego rozwiały się dopiero gdy trojka postaci stała przed nim.
Równie duże zaskoczenie pojawiło się na twarzach reszty, gdy nieznajomy stał w drzwiach domu besta.
Kibic jak i zresztą inni początkowo, patrzył się krzywo na Michalsa, jednak po wyjaśnieniach
Reda, zmienił nieco pogląd, sympatią, zresztą tak jak i inni zbytnią go nie obdarzył.
- Po co wróciłeś Kibic – zapytał Radji gdy początkowa euforia upadła.
Kibic usiadł na jednym z krzeseł, przy wielkim stole wewnątrz chałupy.
- Obiło mi się o uszy, że jakaś szajka panuje w golandzie – zaczą – dowiedziałem się również że to kropkowicze, więc długo się nie zastanawiałem i jestem.
- Trafiłes jak raz – powiedział leżący na łóżku Red – zadanie mamy nie kiepskię, a z miesiąc temu ubili Gothara i Roba.
- Słyszałem – przerwał kibic – na granicy od jakiś kupców – uśmiechną się nieznacznie – sławni jesteście w całym kraju.
- Od tej sławy zrobiło się nieciekawie
- Bracia Chocianow – przerwał ponownie Kibic
- Znasz ich? – zapytał nieco zdziwiony Radji
- Sława wasza was wyprzedza i to znacznie, więc i o tych co was scigają coś niecoś słyszałem, choć prawde mówiąc nie znam ich, znam za to Leie, ale tylko ze słyszenia.
Wszyscy parskneli.
- Każdy ją znał tylko ze słyszenia – powiedział ze śmiechem na ustach stojący przy półkach z książkami Maaaq – ale mieliśmy ostatnio okazje poznać ją bliżej, i zapewniam cię kibic, ostra to kobitka.
- Ale koniec wspomień panowie – przerwał rozmowę Red – jest robota i to nie byle jaka.

c.d.n. wkrotce.
narazie cieszczie sie z tego co macie Smile Smile Smile
Powrót do góry
 
 
radji



Dołączył: 17 Cze 2002
Posty: 556
Skąd: z Siedlec

PostWysłany: Wto Cze 10, 2003 10:03 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W niewielkim pomieszczeniu panował półmrok, w środku stał jedynie stół, gdzie naprzeciw siebie siedziały dwie postacie, jedną z nich był Leszek Soldan, drugą osoba był mężczyzna którego twarz przykrywał mrok. Za Generałem Slabosilnym stali ponadto bracia Chcianow.
- Mam nadzieje że twoja obecność wśród ludzi Reda jest dalej niewykryta? – zacza rozmowę Soldan.
- Proszę się nie martwić generale, znają mnie już dość dobrze i ufaja mi, choć niektórzy są nieufni – odpowiedział męzczyzna powoli, w głosie jego wyczytac można było spokój.
- Mam nadzieje że ta nieufnośc nie jest z kierowana do ciebie
- Zależy kiedy, i zalezy kto, ale proszę się nie martwić, nie wykryją mnie.
Generał odetchną cicho, jakby kamień spadł mu z serca.
- Mam nadzieje że masz dla mnie informacje o które prosiłem – zapytał
Zapanował chwila ciszy.
- Oczywiście – odparł męzczyzna
Soldan spojrzał na niego pytająco
- Posiadłość Hrabiego Zamundy, wtorek 12 maja. – odpowiedzial po chwili wachania nieznajomy
- Wysoko się cenią, jak mi wiadomo Hrabia jest za granicą, a jego posiadłośc jest pusta – odpowiedział Leszek.
-Tak twierdzi Czerwonysztandar generale
- Będą wszyscy?
- Cała dziesiątka.
Na twarzy Leszka Soldana pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Dziekuje ci, możesz odejść.
Mężczyzna szybko wstał, uklonił się nieznacznie w geście pożegnalnym i wyszedł.
- Wieżu mu pan generale? – zza pleców slaboslinego odzywa się nagle głos Dominika Chocianowa
- Czemu miał bym mu nie wieżyć – Odpowiedział, nie odwracając się.
- Zdradził już raz, jest możliwość że może być podwójnym agentem.
Soldna wstał szybko, odwracając się w strone Dominika Wpatrywal się w niego przez chwile
- Proszę się nie martwić o niego.
- Pamiętajcie – odparł po chwili – z tego zamku nie ma nikt wyjść żywy, albo oni was zatłukoł, albo wy ich, rozumiemy się.
Bracia skineli głowa na znak że tak.
- A co ze szczurem, tez zabić – zapytał Damian
- Szczur będzie wiedział kiedy przejść na nasza stronę, powiadomcie innych żeby go nie atakowali.
- A jeśli szczur nie zechce zabijać?
Soldan uśmiechną się nieznacznie.
- Już mówiłem panie Damianie, że szczur jest pewny w stu procentach, i niech waszą głowe nie zaprząta on, ale pozostałych dziesięciu. Czy rozumiemy się.
Bracia już nic nie powiedzieli, tylko skineli pożegnalnie głowa i wyszli.

Wreście spowrotem zlapalem wątek Smile Smile Smile
niedługo dalsza część kropkowej sagi, hehe. Niech bóg kropek czuwa nad naszymi duszami.
Powrót do góry
 
 
radji



Dołączył: 17 Cze 2002
Posty: 556
Skąd: z Siedlec

PostWysłany: Pon Cze 16, 2003 11:28 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Słońce już powoli wschodziło gdy Red, Radji, Best, Aros, Hitman, Kajsuj, Michals, Maaaq, Kibic, Muslimek i Raimondas stali u bram posiadłości Hrabiego Zamundy. Z zewnatrz zamek nie wyglądał zbyt okazale, prawde mówiąc wyglądał jak ruina. Brama przed którą stali zachodziła już rdzą, okna sal nie miały szyb, jedynie kraty, wokół leżały cegły, zapewne pochodzące z ścian zamku, mury gdzie niegdzie przypominały ser szwajcarski.
- To na pewno tu – zapytał Aros, jego twarz, zresztą tak jak i innych wyrażała zaskoczenie.
Widok ten nie zaskoczył jedynie Reda i Michalsa, którzy widzieli już wcześniej ową posiadłość.
- Spokojnie panowie, czy kiedyś się na mnie zawiedliście – Odpowiedział Red z uśmiechem na twarzy.
Wszyscy kiwnęli głowami przecząco.
- To ruszamy – dodał Czerwony po chwili, otwierając bramę, Okrutne skrzypienie rozległo się. Przyprawiając o dreszcze co niektórych.
Ruszyli wzdłóż ścieżki, do okoła był ogród, albo właściwie miał być ogród. Kwiaty i dzrewa bynajmniej tam nie rosły. Po przejścia kilkanastu metrów stanęli przy ogromnych drewnianych drzwiach, na których środku widniała kołatka w kształcie koła.
Red lekko pchną je, a te ku ogólnemu zaskoczeniu otworzyły się, nie były zamkniete. Cos tu nie gra pomyslał Red, wszystko idzie za łatwo.
- Idziemy Red? – odezwał się nagle Michals, wyrywając Czerwonego z zamyślenia.
Ten nie odpowiedział tylko podszedł do Kajsuja i szepna mu cos do ucha.
- Ruszamy – odpowiedział po chwili już do wszystkich.
Grupa weszła do środka, na zewnatrz został tylko kajsuj.
Pomieszczenie w którym się znaleźli było ogromnym holem, na przeciwko znajdowały się wielkie schody, po prawej i lewej stronie znajdowaly się wejścia, zapewne do innych pomieszczeń zamku. Promienie słońca wpadały przez okna znajdujące się kilka metrów nad ziemią dawały one światło niemal w całym holu. Przez chwile było cicho jak makiem zasiał, ale po chwili...
- Witam!!! – rozległ się głos jakiegoś mężczyzny. Zaskoczona grupa Reda odruchowo siegneła po broń.
- Proszę abyście pozbyli się waszych mieczy, Sytuacja wasza jest beznadziejna i nie radze jej wam pogarszać – w tej chwili ze schodów zeszło trzech ludzi, wszyscy trzymali skierowane w nich kusze. Niektórzy poznali ich natychmiast, w końcu już raz starli się z nimi, stali przed nimi Damian i Dominik Chocianow oraz Loko. Nie zauważyli też wcześniej postaci które teraz wyłoniły się z drzwi po ich prawej i lewej stronie. Po prawej stali Mruffka, Mkamińsk i Seth, po lewej stała Leia, Guts, Nare i Blancabr. Dziesięć kusz wycelowanych było w grupę Reda.
- Koniec gry panie Red, ta wojna już się zakończyła – ciągną drwiąco Damian Chocianow.
Czerwony, tak jak i reszta jego ludzi milczała.
- Podziwiam cię – mówił dalej – dobry byłeś, stwierdze nawet że bardzo dobry – zawachał się
- A gdzie nasz kusznik?
- Nie żyje – odpowiedział tym razem Czerwony
Damian zaśmiał się głośno i szyderczo
- Nie wieże, łżesz, widzę to w twoich oczach, ale nie przejmuj się złapiemy go, panna Leia obiecała że jak go dorwie to mu oderwie jaja, usmaży i każe zjeść.
- No ale ciebie już tu nie będzie - dodał
- Wiem co cię nurtuje – zmienił temat Damian – wiesz już, więc powiem że masz racje. Tak. Miałeś w drużynie szpicla.
Na twarzach wiekszości pojawił się grymas zdziwienia.
- jak widzę – ciągną – zaskoczylo to co niektórych, niezaskoczyło tylko ciebie Red bo ty jesteś bystrzak i domyśliłes się tego już przy otwartych drzwiach wejściowych, ale nie spodziewałes się że tak łatwo dasz się schwytać, nie zaskoczyło tez jeszcze jednej osoby.
Nie, panie Radji – spojrzał na Radjego, który stał wyraźnie rozwścieczony – źle pan myśli, nie chodzi mi o człowieka którego nikt w grupie nie lubił – spowrotem zwrócił wzrok na Reda – ale ty czerwony wiedzialeś że Michals jest za głupi by szpiegować przeciw wam, by być szczurem, wiesz o tym dlatego dawałeś mu rzyć, dlatego mimo że był kiedyś przeciw wam ty dałeś mu azyl u siebie.
- Podziwiam cię – ciągna dalej Damian – szkoda że nie jesteś goistą, szkoda, zapewne gdybyśmy się spotkali w innych czasach, może wyglądało by to inaczej.
- Czemu miało by wygladać inaczej? – zapytał szyderczo Red
Bliźniak tylko zaśmiał się nieznacznie, nie odpowiedzial tylko wrócił do starego tematu
- Więc pokaż mi że nie myle się nazywając cię bystrzakiem, pokaż jak inteligentym i bystrym człowiekiem jest Czerwony Red Sztandar, który wśród kropkowiczów wzrósł do rangi żywej legendy, powiedz mi kim twoim zdaniem jest szczur.
- Nie trzeba – przerwał jeden z kropkowiczów – kończ tę rozmowę panie Chocianow –
Mężczyzna wyszedł z grona kropkowiczów, zrobił kilka kroków i staną przed nimi, wpatrując się w ich wyraźnie zaskoczona twarze.
- Jak to? – zacza Maaaq - ty, ty jesteś szczurem ...

c.d.n.
Powrót do góry
 
 
radji



Dołączył: 17 Cze 2002
Posty: 556
Skąd: z Siedlec

PostWysłany: Pon Cze 16, 2003 11:49 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

...Kibic.
- Wiedzialeś – Kibic zwrócił się do Czerwonego.
- Domyślałem się – odpowiedział, był jedyny którego twarz nie wyrażała zaskoczenia.
- Jak to możliwe? – przerwał Radji, głos jego drżał.
Kibic uśmiechna się nieznacznie.
- To proste, po bitwie na kropkowym polu spotkałem Soldana, walczyłem z nim i przegrałem, ale darował mi życie i zaproponowal współpracę.
- Czy to co opowiadales nam tamtej nocy w knajpie było prawda, czy łgałeś już od tamtej pory? – zapytał Maaaq z drwina w głosie.
- Nie zupełnie – odpowiedzial już całkiem spokojnym głosem – faktycznie byłem u szachistów i walczyłem w ich najemnej armi, bynajmiej nie przez wzglad na to że nie miałem gdzie się podziać. Zapewne nie wiecie o przymierzu, tajnym przymierzu miedzi goladnią i Cheesworldem. Walczyłem więc dla chwały Go i na rozkaz generała Soldana
Na twarzach wszystkich pojawił się gniew, gniew który potegowało niemoznośc zrobienia niczego w tej chwili.
- Nie rozumiecie tego – zacza kibic już innym tonem – nie rozumiecie, jesteście fanatycznie nastawieni na kropki, na kropkoreligie i ja tez byłem, byłem dopóki nie zobaczyłem jakie mozliwości daje go. Soldan pokazał mi co to jest zycie, co to jest prawdziwa go religia.
- masz racje – odpowiedzial Radji – nie zrozumiemy tego nigdy
- Zrozumcie, zrozumcie że to jest lepsze – starał się mówić pojednawczo, niemal prosząco – kropek już nie ma, nie istnieją. Pozwólcie mi, swemu przyjacielowi pokazać czym jest go, pozwolcie, a wieże że przyznacie mi racje.
Jego namowy nie na niewiele się zdawały, kropkowicze mierzyli go wzrokiem, wzrokiem zimnym i pelnym nienawiści, wzrokiem który jak by mógł rozerwał by na strzępy.
- To na niewiele się zda panie Kibic – odezwał się zza jego pleców Damian – oni są fanatycznie przekonani że ich walka ma jakiś sens, a tak naprawdę nigdy nie miala, a najbardziej boli ich to – ciągną – że oni to wiedza tylko łudzą się że to co robia może coś zmienić.
Kibic nie słuchał go, tylko ciągną
- Pozwolcie mi ...
- ty skurwysynu – przerwał mu Aros. Szybkim krokiem ruszył w jego stronę.
Goisci natychmiast wycelowali w niego kusze, Hitman i Muslimek zatrzymali go.
Kibic ucichł, wiedzial że nie przekona ich, jego złudzenia właśnie w tym momencie rozwiały się.
- Panie Kibic – znów zza jego plecow rozległ się głos Damiana Chocianowa – to nie ma sensu, proszę się odsunąć, zrobil pan to co mógł, teraz nasza kolej.
Tym razem Kibic usłuchal i posłusznie odszedł do tyłu w stronę braci Chocianow i Loko. Cały czas spogladał na kropkowiczów, którzy również odprowadzali go wzrokiem
- Czas się pożegnać – powiedział nie bez drwiny milczący do tej chwili Dominik.
Bełt świsną nad głowami, zniżając powoli lot wbił się w klatke piersiową Setha. Nastepny pocisk wbija się w szyje Mruffki. Goiści zwrócili kusze w kierunku miejsca z którego leciały bełty, na balkonik górujący nad salą, znajdujący się nad schodami, balkonik na który nikt wcześniej nie zwrocił uwagę. Strzelca nie było widać, mimo to kilku oddało strzaly w tamtą stronę. Nastepny pocisk kusznika już leciał w kierunku Mkamińska ten w ostatniej chwili unikną bełtu.
Kropkowicze szybko z korzystali z zamieszania, kilku goistów z naladowanymi kuszami oddala strzaly w ich kierunku Michals upadł z dwoma beltami wbitymi miedzy łopatkami.
Raimondas dostal w szyje osuwając się na ziemie.
Red, Radji i Maaaq korzystając z okazji ruszyli w strone samotnego Mkamińska, goista nie zdąrzył chwicić za broń, ale jakimś cudem unikną ciosów najpierw Reda potem Maaaqa,
Dobiegając do schodów. Trójka kropkowiczów nie goniła go tylko wpadla w korytarz, ruszając wzduż niego.
Na w holu kusznik Kajsuj oddał jeszcze jeden strzał ze swej kryjówki na balkoniku, tym razem ranił Blankabra w udo.
Aros ze wściekłym okrzykiem ruszył w strone schodów, wpadł między bliźniaków, którzy jeszcze nie zdołali otrząsnąć się z zaistnialej sytuacji. Szybki ruch miecza dopada celu, lekko raniac Dominika w ramie, które teraz zabarwiało się na czerwono. Nastepnie odbił atak Loko szykujac się do morderczego ciecia, miecz spadał na szyje Bliźniaka, i by trafił, gdyby nie klinga Kibica, zatrzymująca cios. Aros spojrzał na niego, zawachał się, co pewnie wykorzystał były kropkowicz, cofną klingę i zaatakował na tors, trafił. Aros wypuścił miecz osowając się na ziemie. Był martwy.
- Jednak Soldan miał racje – powiedział smiejąc się Damian – żebysmy nie martwili się o szczura.
Kibic spojrzal tylko na niego, nic nie odpowiedział. Mysli jego nie mogły dopuścić tego co się stało. Nigdy w zyciu nie zabił kropkowicza.
Leia chwyciła miecz, z morderczym krzykiem ruszyla w stronę kropkowiczów znajdujących się jeszcze w holu.
- Spierdalające – powiedział Best, a głos jego brzmiał na tyle dobitnie że Hit i Muslimek natychmiast posłuchali, wybiegając frontowymi drzwiami tuz na dziedziniec.
Best chwicił rekojeść, i z równie morderczym krzykiem ruszył w stronę Leii. Szczęk uderzających o siebie kling rozległ się w korytarzu. Do tej chwili Best czuł się pewnie, ale nie wiedział z jak dobrym przeciwnikiem przyszło mu skrzyzować żelazo. Leia szybko przeszła do ofensywy, jej ciosy spadły niemal z każdej pozycji, best ledwo co parował je, nie miał szans. Ale...
... bełt świsną miedzy nimi, oboje odskoczyli od siebie, pojedynek przerwał się na chwile. Best skorzystał z chwili zamieszania, wpadł w dzwi frontowe, a zaraz potem był na dziedzińcu.
Leia klneła pod nosem unikając kolejnej strzały kajsuja. Czuła w sobie psychopatyczną chęć zadawania cierpienia.
- Ruszać się kurwa – rozległ się wściekły i przeraźliwy głos Damiana – za nimi.

c.d.n. niedlugo
Powrót do góry
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kropki.legion.pl Strona Główna -> Hydepark Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedna  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następna
Strona 3 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




wiadomosci z forum
Polityka cookies